Ks. Ignacy Skorupka – Bohaterski kapelan Bitwy Warszawskiej

„Nie martwcie się! Bóg ześle nam człowieka

takiego jak Kordecki, jak Joanna d`Arc.

Człowiek ten stanie na czele armii,

doda nam odwagi i nastąpi zwycięstwo.

Bliskim jest ten dzień. Nie minie 15 sierpnia,

dzień Matki Boskiej Zielnej, a wróg będzie pobity”.

Z kazania ks. Ignacego Skorupki wygłoszonego 31 lipca 1920

 

 

Gdy umierał od sowieckiej kuli, która roztrzaskała mu czaszkę miał zaledwie 27 lat. To tak niewiele, że może się wydawać na pierwszy rzut oka, że gdyby ktoś chciał się pokusi o napisanie klasycznej biografii ks. Ignacego Skorupki miałby pewnie niezbyt dużo pracy. Nic bardziej mylnego. Jak chyba do żadnego innego z polskich bohaterów XX w. mają zastosowanie wobec ks. Ignacego Skorupki słowa biblijnej Księgi Mądrości: „wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele”…

Mimo tego, że od zakończenia Bitwy Warszawskiej 1920 r. minęło już tak wiele lat wśród historyków ciągle toczą się spory dotyczące tego kto i co w najbardziej znaczący sposób przyczyniło się do zwycięstwa nad Bolszewikami? Nie mi rozstrzygać te spory. Warto jednak może, z dala od tych ciągle bardziej politycznych niż historycznych namiętności, wspomnieć o postaci wyjątkowego chłopaka z warszawskiej Woli, który jako kapelan z krzyżem w ręku poderwał do walki młodych żołnierzy ratując w ten sposób ważny odcinek frontu przed bolszewicką nawałnicą, a tym samym może ratując przez rozlaniem się komunizmu w 1920 r. nie tylko na Polskę, ale na całą Europę.

Los Polski był wówczas śmiertelnie zagrożony. Kroczący niczym straszna wataha Bolszewicy nie kryli swoich zamiarów. Wystarczy zacytować fragment odezwy dowództwa do żołnierzy Armii Czerwonej: „Towarzysze! Runął Bóg, ten największy ciemiężca proletariatu. Legli nasi wrogowie. Wy teraz wolni, ale oto tam, na Zachodzie ciemiężona i krępowana brać Wasza ręce ku nam wyciąga… Po trupie Polski wiedzie droga do światowej rewolucji. Idźcie i we krwi zmiażdżonej armii polskiej utopcie zbrodnicze rządy Polaków. Na Wilno, Mińsk i Warszawę – marsz Towarzysze!”

Nie po raz pierwszy w historii przyszło nam Polakom bronić nie tylko własnej Niepodległości ale także całej Zachodniej Cywilizacji. Nie przez przypadek wybitny popularyzator historii wojskowości Simon Goodough w swojej książce „Tactical Genius in Battle” umieścił Bitwę Warszawską wśród 27 największych batalii wojennych w dziejach ludzkości, które przesądziły o losach świata. Zaś przedwojenny brytyjski ambasador w Polsce Edgar D’Abernon nazwał ją „osiemnastą decydującą bitwą w dziejach świata”.

Kto żyw tylko w 1920 r. w Polsce chwytał za broń aby bronić odzyskanej Niepodległości przez nadciągającym bolszewickim potopem. Biedni i bogaci, socjaliści i endecy, uczeni i ci, którzy dopiero się uczyli, wszyscy bronili Ojczyzny. Pamiętam jak jako uczeń liceum chodziłem z innymi kolegami z klasy z panią Marią Sanowską, nasz panią profesor od języka polskiego, porządkować groby bohaterów wojny 1920 r. na cmentarzu przy ul. Kobylińskiego w Płocku. Był wśród nich m.in. 14 – letni harcerz Antolek Grabowski. To krew takich bohaterów była strumieniem wolności, który ocalił Europę.

Nie da się napisać o nich wszystkich. Los jednak pojedynczego człowieka zawsze trafia do nas bardziej niż nawet najbardziej plastyczne opisy bitew i potyczek. Ignacy Jan Skorupka przyszedł na świat w Warszawie w 1893 r. Był ubogim chłopakiem z warszawskiej Woli, jakich wielu biegało po tamtejszych podwórkach w początkach XX w. Ojciec, skromny urzędnik szczycił się jednak szlacheckim pochodzeniem swojego rodu – herbu Korwin, zawsze żyjąc nadzieję na odzyskanie Niepodległości. Wychowany w duchu wspomnień o dziadku walczącym w Powstaniu Styczniowym, młodego chłopaka pociągały dwie pasje, służba Ojczyźnie i Bogu. Wstąpił do Seminarium, został księdzem, był zdolny i skierowany został na dalsze studia do stolicy rosyjskiego imperium, do Piotrogrodu (ówczesna nazwa St. Petersburga). Dał się tam poznać jako żarliwy patriota, pisał piękne wiersze, a swoją miłością do Ojczyzny zarażał innych działając m.in. w kole literackim „Polonia” powołanym pod nosem Cara. Jako duszpasterzowi przyszło mu pracować m.in. wśród swoich rodaków w odległych Klinicach (obecnie Klincy) w guberni czernihowskiej. Prowadził tam m.in. tajną polską drużynę harcerską i wiele innych inicjatyw patriotycznych, aż do zorganizowania w 1918 r. powrotu swoich podopiecznych w Polski.

Nie było mu dane, podobnie jak innym naszym rodakom długo cieszyć się spokojem. Walka o wolność i kształt polskich granic spędzała sen z powiek wszystkim. Jedna widmo strasznej katastrofy stało się realne przede wszystkim latem 1920 r. kiedy na Warszawę szła bolszewicka nawałnica. Ks. Ignacy Skorupka zgłosił się wówczas do swojego biskupa kardynała Aleksandra Kakowskiego z prośbą o skierowanie go do wojska jako kapelana. Nie był chyba odosobnionych w swoich prośbach młody kapłan skoro warszawski metropolita odmówił mu tłumacząc to w następujący sposób: „Jesteś bracie czterdziestym pierwszym, który o to prosi. Nie jesteś tam potrzebny”. Zbliżająca się Armia Czerwona i apel marszałka Józefa Piłsudskiego o zwiększenie liczby kapelanów zmiękczyły jednak serce Kardynała, który wyraził w końcu zgodę tak wspominając w pamiętnikach swoją ostatnią rozmowę z ks. Skorupką: „Zgadzam się, rzekłem, ale pamiętaj, abyś ciągle przebywał z żołnierzami w pochodzie, w okopach, a w ataku nie pozostawał w tyle, ale szedł w pierwszym rzędzie”. Miał go wówczas zapewnić młody ksiądz, że właśnie w tym celu chce iść na wojnę.

Z nominacji ówczesnego biskupa polowego Wojska Polskiego ks. Stanisława Galla ks. Ignacy Skorupka trafił do 236. ochotniczego pułku piechoty, gdzie służył w 2. batalionie Legii Akademickiej, którą tworzyli niedoświadczeni w walkach studenci i uczniowie. Wraz z nimi trafił 13 sierpnia na front. Następnego dnia rozegrała się ważna dla losów całej batalii z Bolszewikami bitwa pod Ossowem obok Radzymina. W bitwie taj brał udział batalion pod dowództwem por. Słowikowskiego. To właśnie z żołnierzami tego batalionu w komży, fioletowej stule i z krzyżem w ręku kroczył na Bolszewików ks. Ignacy Skorupka. Dowódca i sami żołnierze wspominają, że warunki wojenne na niedoświadczonych chłopakach, spiesznie powołanych do wojska dla obrony Ojczyzny, wywarły tak przygnębiające wrażenie, że oddział był bliski rozproszeniu. Wówczas to właśnie ks. Ignacy Skorupka miał ich poderwać do walki. Wedle najbardziej rozpowszechnionej relacji miał to uczynić z okrzykiem „Za Boga i Ojczyznę!”, wedle innej bardziej jak typowy Warszawiak, a nie jak ksiądz miał krzyknąć „Bij czerwoną zarazę.” Postawa Księdza musiała zrobić na żołnierzach wrażenie bo ruszyli do bohaterskiego kontrnatarcie, które uznawane jest za punkt zwrotny w tej bitwie. Miało to w opinie niektórych historyków umożliwić wykonanie rozstrzygającego manewru marszałkowi Piłsudskiemu znad Wieprza.

Nie wiemy dokładnie w którym momencie zginął ks. Ignacy Skorupka. W ogniu walk, gdy co chwila padają ranni i zabicie, nikt z jego towarzyszy nie wychwycił tego zdarzenia. Już po zakończeniu walk ciało jego zauważył płk Dobrowolski, który tak wspomina ten moment: „Obchodziłem pobojowisko po odrzuceniu Bolszewików. Zobaczyłem na ściernisku miedzy trupami leżącego księdza, twarzą do ziemi, krzyż trzymał w ręku. Miał roztrzaskaną czaszkę. Czterech żołnierzy położyło ciało księdza na płaszczu i zaniosło do wsi”.

Rzadko zdarza się by ktoś umierając w wieku 27 lat pozostawił po sobie testament. Ksiądz Skorupka, który jak gdyby przeczuwając to co może się wydarzyć na wojnie tak uczynił. Pisał w nim: „Dług za szkołę spłacam swym życiem. Za wpojoną mi miłość do Ojczyzny – płacę miłością serca… Proszę mnie pochować w albie i stule…”

Śmierć ks. Ignacego Skorupki stała się symbolem i momentem zwrotnym w wojnie z Bolszewikami. Jego bohaterstwo zostało podkreślone w specjalnym komunikacie wydanym przez wojsko. Pośmiertnie poległego kapłana odznaczono Krzyżem Virtuti Militari i awansowano do stopnia majora. Pogrzeb ks. Ignacego Skorupki, który miał miejsce 17 sierpnia w Warszawie, stał się wielka patriotyczną manifestacją.

Przed wojną postać ks. Ignacego Skorupki była powszechnie znana. Należał on do panteonu naszych narodowych bohaterów. Po wojnie, w okresie komunistycznym, kazano o nim zapomnieć. Ksiądz prowadzący żołnierzy z krzyżem na Bolszewików był dokładnym zaprzeczeniem wzorców jakie chciano pokazywać Polakom. Mimo, że od zakończenie okresu komunistycznego minęło już sporo lat postać tego wielkiego patrioty ciągle nie wyszła z mroków zapomnienia, na które skazali ją komunistyczni ideolodzy. Mija właśnie kolejna rocznica jego męczeńskiej śmierci. Śmierci na ołtarzu Ojczyzny. Warto o nim pamiętać przynajmniej w takim dniu.

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress